poniedziałek, 4 maja 2015

Od Ayame cd historii Kail'a

Patrzyłam na La Sirpa śmiejąc się trochę. Kiedy go spotkałam był taki poważny, a teraz wariuje z Mistaki chociaż o tym nie wie.
- Mistaki zlituj się nad nim. - powiedziałam z uśmiechem na pysku.
Kotka poszła trochę dalej i wróciła do normalnej postaci. Sirp stał zaszokowany trochę, ale potem zrozumiał kto się z nim droczył i wrócił to swojej poważnej postawy.
- Jak się czujesz Ayame ? - zapytał
- Potrafisz normalnie mówić ? - powiedziałam zdumiona. - Byłam pewna, że mówisz tylko w swoim języku.
- Umiem mówic praktycznie w każdym języku. - odpowiedział.
- No to fajnie. Ze mną jest dobrze.
Popatrzyłam na Mistaki i powiedziałam
- Gdzie Kail ?
- Nie wiem... - powiedziała smutna Mistaki. - Nie wzywał mnie.
- Oby było z nim wszystko dobrze. - powiedziałam - Ale na mnie już czas. Dzięki za pomoc Alba.
- Nie ma sprawy. Jak coś to zapraszam - powiedziała i poszła schować miskę.
Postanowiłam przejść się do lasu Ke'rei na coś zapolować. Sirp złapał kilka zajęcy i zjadł. Ja zauważyłam młodego jelonka. Zaczęłam się skradać i skoczyłam. Od razu zatopiłam moje kły w jego szyi i po chwili już nie żył. Kiedy zaczęłam się posilać zauważyłam, że na wielkim kamieniu, który wystawał nad małą polanką stoi Kail. Przetarłam oczy łapą nie mogąc w to uwierzyć, a kiedy znowu popatrzyłam, nie było go już. Byłam oszołomiona. Stałam i patrzyłam w tamte miejsce. Nie wiedziałam czy tam był, czy moje oczy kłamały. Poszłam na kamień się upewnić, ale naprawdę nikogo nie było. Musiałam ochłonąć i poszłam nad jezioro się wykąpać. Sirp leżał na piasku odpoczywając po posiłku. Kiedy zanurkowałam, coś pociągnęło mnie za łapę. Zdążyłam zauważyć tylko błysk czerwonych oczu i zemdlałam z powodu braku powietrza. Ocknęłam się w jaskini na dnie jeziora.

<Kto o czerwonych oczach chciałby dokończyć ?>

Od Neyi

Długo mnie nie było na terenach watahy. Błąkałam się tu i ówdzie, poszukując wciąż informacji na temat własnego życia, a raczej życia mocy, która wydawała się niezjednoczona ze mną. Zagłębiałam się w kolejne puste tereny, raz po raz napotykając się na jakieś istnienie.. Słońce zmierzało ku zachodowi co przypominało mi o kończącym się dniu. Wiatr rozproszył piasek wokół mnie, a mój wzrok próbując podążyć za nim natknął się na widok widnokręgu, którego kolory zachwycały. Błękit jasnego nieba przeszyty był różem i czerwienią a posępnie wyglądające białe chmury powodowały, że obraz widziany w ten sposób stawał się jeszcze bardziej realny. Ustałam wśród traw niedaleko wznoszących się obok brzegu zamoczonego przez wodę jeziora o przejrzysto jasnej toni. Położyłam się na pokrytej już zżółkłymi liśćmi ziemi. Zimny wiatr przeszył mnie swoim oddechem. Zadrżałam, jednak nie podniosłam się z ziemi byłam zbyt zamyślona by wykonać jakikolwiek ruch. Mój wzrok przeniósł się na przeciwległy brzeg jeziora. Wodę ze zbiornika popijała powoli sarna, której ciemne oczy wciąż penetrowały terytorium jak gdyby była nieprzerwanie goniona. Burczenie mojego brzucha, przypomniało mi o głodzie, który odczuwałam od paru dni. Obróciłam się bezszelestnie by ułatwić sobie wstanie. Mój wzrok szybko zauważył w jak idealnej pozycji znalazłam się w tej sytuacji. Problem był tylko jeden, jeśli chciałam posilić się tak smakowitą przekąską musiałam użyć moich mocy.
-Nie zawiedźcie mnie- powiedziałam wręcz do siebie. Zerwałam się do biegu, który szybko nabrał odpowiedniej prędkości. Prawym brzegiem, między drzewami niczym duch o niezauważalnym ruchu ruszałam na moją ofiarę. Moja zdobycz, po nie mijającej długo chwili, zdała sobie sprawę z zagrożenia i zerwała się do ucieczki. Jej szybkie kopyta wyznaczały mi drogę, którą poruszałam się nieustannie. Tereny mijane przeze mnie, były już znane, kierowała się niczym do watahy.. Zamknęłam na chwilę oczy odpalając moc. Niebieskie płomienie szybko wypełniły moje futro od nasady aż po końce, przeszywając mnie na wylot. Oczy momentalnie zabłysły przesączone narastającą potęgą. Wszystko co mijałam zostało delikatnie podpieczone jednak nic nie zostało spalane, a nawet na najmniejszej części uszkodzone.. Panowałam nad tym, w końcu opanowałam chodź w najmniejszej części moją moc.. Byliśmy w wąwozie, ja i moja ofiara w niedokończonej jeszcze gonitwie.. Drzewa wystające niczym ze ścian obniżenia terenu byłby niezwykłą przeszkodzą dla sarny, która wręcz już była w moich pazurach. Ona jednak nie chciała tak łatwo przegrać i nagle skręciła na ogromną polane, zalaną przez zachodzące słońce.. Jeszcze kawałek tak biegliśmy jakbyśmy się nie gonili, ale to nie była prawda. To był wyścig o życie.. W końcu poczułam jak wchodzę na tereny mojej watahy, tak bardzo utęsknionej przeze mnie. Czułam woń znanych wilków oraz tych, których jeszcze nie znałam. Byłam wtedy w lesie Ke’rei. Liście ułożone warstwami na ziemi spowalniały mój ruch, wciąż przeskakiwałam nad przeszkodami , które poukrywane były przed moim wzorkiem. Teren zdawał się zbiegać w dół niczym ku jakiejś przepaści.. Nagle ziemia osunęła się spod moich łap, nie zdawałam sobie sprawy z tego co się dzieje.. Sarna wykonała idealny skok pozwalający jej na dalszą ucieczkę ja jednak nie zdążyłam zareagować.. Zaczęłam odkręcać się w powietrzu starając się jakoś wylądować. Zaczęłam się zniżać ku ziemi, która już za chwile tarła o moje futro i wyrywała je z mojego ciała powodując przeszywający ból.. Świat na chwile zmienił się tylko w czarny obraz, po którym tylko ból poranionych miejsc na ciele wskazywał, że jeszcze żyje. Otworzyłam zamknięte dotąd oczy i ostatkami sił podniosłam wzrok w stronę, w którą pobiegła sarna..
-To moja zdobycz!- wrzasnęłam do wilka, który zamiast mnie upolował zwierzę, podnosząc się na łapach, z których ciekła krew. Kręciło mi się w głowie, a każdy krok był prawie moim upadkiem, jednak w końcu nieobliczalny dla mnie krok właśnie się nim stał. Upadłam zachowując tylko przytomność.


<Ktoś?>

piątek, 24 kwietnia 2015

Od Wasko - Ukochana (Do Blood)

Kilka miesięcy temu musiałem opuścić tereny watahy. Zmusiły mnie do tego sprawy rodzinne. Zostawiłem moją ukochaną watahę, moją najkochańszą Blood. Bardzo za nią tęskniłem, jak za nikim innym. Całymi dniami o niej myślałem. Chciałem wrócić...
W końcu nastał dzień, w którym mogłem już powrócić. Ujrzeć znowu ukochaną. Byłem gotowy zrobić dla niej wszystko. Przygotowałem się też na najgorsze wiadomości... Uświadomiłem sobie, że jej może już nie być w stadzie, może mieć kogoś innego i być szczęśliwa. Mimo wszystko postanowiłem wrócić.
Nocą dotarłem przed główne wejście watahy. Zawahałem się się, ale po chwili pewnym krokiem wszedłem. Po cichu udałem się pod jaskinię Alphy, zawyłem cicho. Chwilę po tym wyłoniła z jaskini wyszła Sher, chyba jej nie obudziłem...
-Wasko? Ty wróciłeś? - nie ukrywała zdziwienia.
-Wróciłem - powiedziałem cicho.
-Wszyscy myśleliśmy, że nie żyjesz... Blood najdłużej miała nadzieję, ona czekała i chyba czeka nadal - uśmiechnęła się.
-Przyjmiesz mnie? - zapytałem spokojnie.
-Pewnie - zaśmiała się. - Idź do Blood, pewnie jeszcze nie śpi...
Ruszyłem w stronę mojej dawnej jaskini, w której mieszkałem z Blood. Znów wróciły wspomnienia z tamtych cudownych dni... Kiedy ganialiśmy się po łąkach, kiedy kąpaliśmy się w jeziorach, kiedy mówiłem 'kocham'... Kiedy całowałem i przytulałem...
Tęskniłem za tym, tęskniłem za nią... Bardzo tęskniłem. Kocham ją ponad życie.
Poczułem jak moje oczy wilgotnieją... Łzy zaczęły spływać po moim pysku.
Zbliżyłem się do jaskini, zobaczyłem ją... Leżała przed jej wejściem. Miała zamknięte oczy, ale czuwała. Była piękna jak zawsze. Jednak na jej pysku widać było zmartwienie...
Stanąłem naprzeciw jej. Otworzyła wtedy oczy i spojrzała prosto w moje...
<Blood?>

czwartek, 23 kwietnia 2015

Od Dejli cd historii Subaru

Nic nie rozumiałam z całej tej sytuacji z tamtym wilkiem. Przecież nic mu nie zrobiłam, a sam na mnie naskoczył. Jakbym była jakimś jego wrogiem, a prawda była taka, że w ogóle mnie nie znał.
Po wczorajszym postanowiłam wybrać się nad jezioro, żeby przemyśleć. Widziałam, że ktoś się w nim kąpie, ale kompletnie nie przyszło mi do głowy, że to może być on... Nieświadoma niczego leżałam sobie na ciepłym pisaku przy brzegu jeziora i zastanawiałam się dlaczego tak wszyło jak wyszło. W końcu stwierdziłam, że najwidoczniej los tak chciał i tak już musiało być. Ale jednak los nie chciał, żebyśmy wpadli na siebie tylko raz. Postanowił zrobić to znowu...
Usłyszałam jak wilk wcześniej kąpiący się w wodzie, teraz się z niej wynurzał. Podniosłam wzrok i zobaczyłam tego samego wilka co wczoraj. Patrzył na mnie i znów zmierzał w moją stronę...
To nie będzie miłe spotkanie - pomyślałam, kiedy zatrzymaj się tuż przede mną.
-Cześć - rzucił krótko, ale widać było, że nie zamierzał odejść.
-Hey - odpowiedziałam. Nastała długa cisza. Patrzył na mnie. Nie wiedziałam co robić, zaczęłam panikować... W końcu odwrócił wzrok. Odetchnęłam... Spojrzałam na jezioro. Lustro wody było gładkie niczym aksamit. Poczułam, że znów na mnie patrzy... Głupia sytuacja. Czułam się niezręcznie z myślą, że stoi nade mną basior dwa razy ode mnie większy i na mnie patrzy. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię...
Zaczęłam gorączkowo myśleć co by zrobić, żeby wybrnąć z tej sytuacji. Burza... To jedyne co mi przyszło do głowy. Skupiłam się... 'Burza, proszę... Burza! Błagam! Chociaż deszcz' - zaczęłam myśleć. Ale niebo cały czas było pogodne... Cholera!
-Dlaczego wczoraj mnie tak dziwnie unikałeś? - wymsknęło mi się i nagle zaczął lać deszcz...
<Subaru?>

wtorek, 21 kwietnia 2015

Od Subaru cd historii Dejli

Po zjedzeniu zająca postanowiłem wrócić do jaskini, wybrałem inną drogę, ale po chwili z trawy wyskoczyła jakaś wadera, wyglądała jak by się czegoś bała.
Patrzyła mi prosto w oczy, dziwnie się czułem w tej sytuacji, próbowałem odwrócić wzrok, ale ona wciąż na mnie patrzyła.
- Coś nie tak? Pomóc w czymś? - zapytałem, a następnie podeszłem trochę bliżej.
- Ymm, nie, nie! Wszystko jest ok. - uśmiechnęła się.
Wadera była trochę dziwna, ale wydawała się nawet sympatyczna, jednak jak zwykle i tak mi się tylko wydaje. 
Odwróciłem się i zacząłem iść w stronę jaskiń, po chwili zorjentowałem się, że ona idzie za mną.
Zatrzymałem się i podeszłem do wadery.
- Będziesz za mną chodzić? - zapytałem.
Wadera była najwidoczniej zaszkoczona, otworzyła usta ale zaraz je zamknęła.
- Nie mam ochoty na pogaduszki, żegnam. - powiedziałem i poszedłem szybszym tempem w stronę jaskiń.
Gdy dotarłem do jaskini zacząłem zastanawiać się po co ona za mną szła, może miała mi coś ważnego do powiedzenia... Z resztą, co mnie to obchodzi, nic. Położyłem się, przed zaśnięciem zdecydowałem, że lepiej będzie jak będe się od niej trzymał z daleka.
Rano postanowiłem, że popływam w najbliższym jeziorzę. Po chwili zacząłem iść w stronę jeziora.
Było cicho i spokojnie, pobiegłem do wody i zanurkowałem, było super, było...
Na brzegu siedziała wadera, ale nie jakaś wadera ale Ta wadera. Miałem nadzieje, że mnie nie zauważy ale jednak.
Podeszłem do niej.

( Dejla )

niedziela, 19 kwietnia 2015

Wraca Wasko!

Powitajmy go ciepło!

Od Alby cd historii Ayame

- Ej, patrz, obudziła się. – zawołała mnie cicho Mistaki. Podeszłam bliżej do wilczycy.
- Och, wspaniale. – szepnęłam – Cześć, jestem Alba. Dowiedziałam się od Mistaki wszystkiego. – powiedziałam spokojnie
- Cześć... Ayame. – przywitała się zaspanym głosem. Podałam jej miskę z wodą. Podziękowała i wzięła parę łyków, a następnie przeszła w pozycję siedzącą.
- Kail jeszcze nie wrócił. – orzekła Mistaki przyglądając się dziwnemu wężowi przy waderze
- Boli cię coś? – zapytałam
- Tylko trochę głowa... reszta jest w porządku. – uśmiechnęła się nieśmiało – A wiesz może czemu zemdlałam? – zwróciła się w stronę Misi wyraźnie zainteresowanej towarzyszem Ayame
- Nie wiem, po prostu słabo ci się zrobiło. Ale wszyscy wyszli z tego cali, tylko nie do końca wiadomo co z Kailem. Ale raczej da sobie radę, dzielny chłopak. – zaśmiała się kotka.
- Jak się nazywa towarzysz? – spytałam i wskazałam na węża
- La Sirp. – odparła – Może to dziwne, ale potrafię z nim rozmawiać.
- Czemu dziwne? Właśnie fajne. Chciałabym tak rozmawiać ze zwierzętami... – rozmarzyłam się
- Hej, pewnie masz inne ciekawe moce.
- Ach, właśnie. Nie ruszaj się przez chwilę i nic nie mów. – poprosiłam i położyłam łapy na jej łebku. Skupiłam się mocno i zanuciłam w głowie jedną pieśń, która miała ją uleczyć. Po chwili zdjęłam łapy. – Jeszcze cię boli głowa?
- Ym... nie. – odparła wilczyca – Nieźle. – pochwaliła mnie, co spowodowało, że delikatnie się zarumieniłam
- Ych, Misa? – powiedziała po chwili Aya. Kotka droczyła się z La Sirpem. Całe szczęście, że była właśnie w postaci ducha, a nie tej „zmaterializowanej”, bo inaczej już by była przez niego pogryziona.
- Taak? – odparła natychmiast poważniejąc
- Węże nie lubią chyba takich zabaw, wiesz? – powiedziałam do Mistaki

<Ayame/Kail/Mistaki?>

Obserwatorzy